oyama-karate.eu

Prawne aspekty obrony koniecznej

Osu!

Zapewne każdy uprawiający sztuki i sporty walki (niekoniecznie karate), zastanawiał się nad prawnymi konsekwencjami użycia swoich umiejętności w samoobronie. Sztuki walki wpływają pozytywnie na wiele aspektów naszego życia, poprawiają nasze zdrowie, pozwalają odreagować stres, uczą samodyscypliny i dają nam cel do którego dążymy, przede wszystkim jednak służą walce. Każdy z ćwiczących, powtarzający w pocie czoła tysiące razy doskonale sobie znane techniki ma nadzieję, że w sytuacji realnego zagrożenia pozwolą mu one obronić siebie lub swoich bliskich przed atakiem. Gdy staniemy oko w oko z przeciwnikiem lub nawet wieloma przeciwnikami, błyskawicznie musimy ocenić nasze położenie i podjąć decyzję czy się bronić, atakować a może po prostu wycofać się korzystając z wypracowanych na treningu umiejętności sprinterskich. Zdarzają się oczywiście sytuacje gdy nie ma innego wyboru niż walka, nie zostawimy przecież bliskich nam osób na pastwę napastnikom, dlatego każdy z adeptów sztuk walki powinien mieć pewne rozeznanie na temat prawnych konsekwencji wykorzystania swoich umiejętności w obronie koniecznej. Na początku muszę niestety podkreślić, że problematyka obrony koniecznej wcale nie jest łatwa. Każdy przypadek jej użycia będzie badany i oceniany przez organy wymiaru sprawiedliwości indywidualnie. Większość osób, w tym również ćwiczący karate, swoją wiedzę na temat dopuszczalności i konsekwencji prawnych obrony koniecznej wywodzi z przekazów medialnych, zasadniczo sprowadza się ona do przykrej refleksji, że o ile uda nam się skutecznie obronić przed napastnikiem na ulicy o tyle walka z zarzutami w zakresie przekroczenia obrony koniecznej może być znacznie trudniejsza. Rzeczywistość nie jest jednak aż tak ponura, naprawdę WOLNO NAM SIĘ BRONIĆ !

Obrona konieczna polega na odpieraniu bezpośredniego, bezprawnego i rzeczywistego zamachu na jakiekolwiek dobro chronione prawem. Przez zamach należy rozumieć zachowanie się człowieka, godzące w dobro pozostające pod ochroną prawa. W prawie polskim obrona konieczna unormowana została w art. 25 Kodeksu Karnego (K.K.), w brzmieniu:

§1. Nie popełnia przestępstwa, kto w obronie koniecznej odpiera bezpośredni, bezprawny zamach na jakiekolwiek dobro chronione prawem.

§2. W razie przekroczenia granic obrony koniecznej, w szczególności gdy sprawca zastosował sposób obrony niewspółmierny do niebezpieczeństwa zamachu, sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet odstąpić od jej wymierzenia.

§3. Nie podlega karze, kto przekracza granice obrony koniecznej pod wpływem strachu lub wzburzenia usprawiedliwionych okolicznościami zamachu.

Działanie w obronie koniecznej, przy spełnieniu wskazanych w art. 25 k.k. przesłanek powoduje, iż postępowanie broniącego się, nawet jeśli jego wynikiem będą ciężkie obrażenia czy nawet śmierć napastnika, nie jest bezprawne. Każdy, kto działając bezprawnie decyduje się na zaatakowanie drugiego człowieka sam wychodzi spod ochrony prawa. W teorii zapisy art. 25 są jasne i czytelne, problemy pojawiają się jednak na etapie ich interpretacji w ramach konkretnego przypadku. Dla adeptów sztuk walki szczególnie istotny jest zapis § 2, dotyczący przekroczenia granic obrony koniecznej, a którego brzmienie wskazuje, że chociaż działanie w obronie koniecznej przestępstwem nie jest, to już przekroczenie jej granic może być
za przestępstwo uznane.

W rozmowach z kolegami z sali treningowej często przejawia się wątek niezrozumienia przez sądy czym w istocie są sztuki walki. Przedstawicielom wymiaru sprawiedliwości osoby trenujące karate jawią się jako klony Chucka Norrisa, których kopnięcia czynią spustoszenie porównywalne do trąby powietrznej, przy tym bez znaczenia jest czy ktoś trenuje od 15 lat czy 15 tygodni. Takie podejście do sprawy, rzeczywiście może być bardzo krzywdzące dla „zwycięskiej ofiary” która działając w samoobronie mocno poturbowała napastników w wyniku czego wysnuwa się zarzut zastosowania sposobu obrony niewspółmiernego
do niebezpieczeństwa zamachu. Powoduje to, że osoby ćwiczące w sytuacji zagrożenia mogą mieć obawy czy i jak wolno im się bronić. Dlatego na początku chciałbym rozprawić się
z dość powszechnym wśród trenujących sztuki i sporty walki przekonaniem, iż przepisy prawa każą oceniać adeptów sztuk walki inaczej niż innych obywateli a w szczególności ręce karateki czy boksera traktują jako niebezpieczne narzędzie. Otóż b
rak jest w obowiązujących przepisach prawa zapisu mówiącego, iż ręce lub nogi karateki czy też boksera lub judoki należy traktować jako szczególnie niebezpieczne narzędzie. Oczywiście w praktyce przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości będą oceniali dane zdarzenie również przez pryzmat umiejętności „ofiary”. Jest to w pewnym aspekcie uzasadnione. Wyobraźmy sobie,
iż „czarny pas” uczestniczy w kolizji drogowej której jest sprawcą. Rozjuszony właściciel uszkodzonego pojazdu w przypływie ataku agresji (o co na drodze nietrudno) rzuca się
z pięściami na naszego mistrza. Załóżmy, iż warunki fizyczne obu są zbliżone, różnicę stanowią jednak właśnie umiejętności „ofiary”. W przedstawionej sytuacji mamy wszystkie przesłanki do zaistnienia obrony koniecznej, ale nie oznacza to przecież, że karateka powinien zmasakrować atakującego wykorzystując do tego wszelkie znane sobie techniki.
W ewentualnym postępowaniu o przekroczenie granic obrony koniecznej sąd z pewnością weźmie pod uwagę umiejętności „ofiary” i rozważy czy zastosowanie ich pełnego wachlarza było konieczne. Jednak jeszcze raz podkreślam, iż
nie ma przepisu prawnego, który kwalifikuje trenujących sztuki lub sporty walki jako osoby walczące z użyciem niebezpiecznego narzędzia.

Dość często można spotkać się z opinią, iż uderzyć napastnika wolno dopiero gdy on uderzy pierwszy. Z takim podejściem nie wolno się zgodzić, bo po pierwsze nie wiemy jakimi umiejętnościami dysponuje napastnik, więc może się okazać, iż po jego pierwszym uderzeniu nie będziemy już w stanie w ogóle się bronić, po drugie prawo wcale nie zmusza nas
do biernego oczekiwania aż zostaniemy pobici.  W wyroku Sądu Najwyższego
z dnia 4 lutego 2002 r., V KKN 507/99, OSNKW 2002, nr 5-6, poz. 38, czytamy:Bezpośredniość zamachu wchodzi w grę również wtedy gdy istnieje wysoki stopień prawdopodobieństwa, że zagrożone atakiem dobro zostanie zaatakowane w najbliższej chwili. Zamach taki rozpoczyna się już
w chwili, gdy zachowanie sprawcy ukierunkowane na naruszenie dobra prawnego jest tak zaawansowane, że brak przeciwdziałania doprowadzi do istotnego niebezpieczeństwa dla dobra prawnego.” Oznacza to, iż działanie napastnika wyraźnie wskazujące i zmierzające
do zaatakowania nas jest dla nas wystarczającą podstawą dla podjęcia obrony również przez uderzenie wyprzedzające zanim sami zostaniemy trafieni. I naprawdę nie powinniśmy
się wtedy kierować maksymą „karate ni sente nashi” (chyba że chcemy zastanawiać
się w szpitalu czy autorowi naprawdę chodziło o jej dosłowne rozumienie) a raczej słowami przysięgi Dojo OYAMA KARETE „za wyjątkiem koniecznej obrony zagrożonego życia
lub zdrowia, nie będziemy stosować sztuki karate poza Dojo”.

Kolejnym pokutującym w „środowisku” poglądem jest przekonanie o przymusie pełnej adekwatności zastosowanych narzędzi obrony do narzędzi ataku, czyli jeśli przeciwnik nie ma nic w rękach to ja również muszę walczyć gołymi rękami, nawet jeśli akurat wracam
z treningu KOBUDO i mam pod ręką cały arsenał. Również i ten pogląd nie jest prawdziwy. Jak wskazał Sąd Apelacyjny w Lublinie w wyroku z 18 sierpnia 2009 r. (II AKa 99/09) „Napadnięty ma prawo do obrony skutecznej i to napastnika obciąża ryzyko szkodliwych następstw, także gdy atakuje gołymi rękami. Nie można zaatakowanemu stawiać wymagań
co do sposobu obrony czy doboru narzędzi, o ile mieszczą się one w granicach konieczności. Kwestia, w jakim stopniu zamach był niebezpieczny, to problem współmierności podjętych działań obronnych, a zatem granic obrony koniecznej, a nie samego prawa do obrony koniecznej.”

Pozostaje jeszcze odpowiedź na pytanie czy zamiast się czynnie bronić nie lepiej jest
po prostu uciec. Na to pytanie każdy kto znalazł się w sytuacji zagrożenia musi odpowiedzieć sobie sam. Czasem może to być najlepsze rozwiązanie czasem nie, niemniej należy pamiętać że prawo nie zmusza nas do ucieczki zamiast aktywnej obrony, zgodnie z poglądem Sądu Najwyższego wyrażonym w postanowieniu z dnia 16 listopada 2009 roku,
IV KK 105/09, OSN w SK 2009, poz. 2257: „Prawo do obrony koniecznej przysługuje zaatakowanemu zawsze i niezależnie od tego, że np. mógł uniknąć niebezpieczeństwa związanego
z zamachem przez ucieczkę, ukrywanie się przed napastnikiem, wezwanie pomocy osób trzecich, czy też poprzez poszukiwanie ochrony u znajdującego się w pobliżu przedstawiciela organów porządku publicznego. Pogląd ten wynika z tego, iż ratio legis obrony koniecznej
to nie tylko wzgląd na ochronę zaatakowanego dobra, ale także respektowanie zasady,
iż prawo nie powinno ustępować przed bezprawiem. Osoba napadnięta ma prawo odpierać zamach wszelkimi dostępnymi środkami, które są konieczne do zmuszenia napastnika
do odstąpienia od kontynuowania zamachu.”

Na koniec jeszcze jedna kwestia, zrobić jeśli jesteśmy świadkami pobicia lub innego naruszenia porządku publicznego, np. dewastacji mienia. Przytoczony uprzednio art. 25 k.k. od roku 2011 został uzupełniony o zapis:

„§ 4. Osoba, która w obronie koniecznej odpiera zamach na jakiekolwiek cudze dobro chronione prawem, chroniąc bezpieczeństwo lub porządek publiczny, korzysta z ochrony prawnej przewiedzianej dla funkcjonariuszy publicznych.”

Oznacza to że osoby które zareagują na chuligańskie wybryki lub staną w obronie innego człowieka są traktowane przez prawo jak funkcjonariusze. Ma to odzwierciedlenie między innymi w wysokości kary. Zgodnie z art. 222 § 1 k.k.  „kto narusza nietykalność cielesną funkcjonariusza publicznego lub osoby do pomocy mu przybranej lub w związku
z pełnieniem obowiązków służbowych podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3”. Nie namawiam oczywiście nikogo do podejmowania heroicznej walki z kilkoma napastnikami w obronie „zaatakowanego” przystanku autobusowego, jednak jeśli będziemy świadkami zuchwałej kradzieży torebki i zawahamy się jak postąpić pamiętajmy, interweniując podlegamy ochronie przysługującej funkcjonariuszowi publicznemu.

 

Reasumując, nigdy nie możemy wykluczyć, iż niedoszły sprawca po skutecznie choć brutalnie odpartym przez nas ataku będzie próbował stawiać się w roli ofiary i skierować na nas odpowiedzialność karną. Jednak pamiętajmy, lepiej walczyć z zarzutami na sali sądowej niż o życie na oddziale intensywnej opieki medycznej.

 

 

Marcin Paterek

Prawnik, adept OYAMA KARATE

Zapisy do Sekcji
Nasze treningi odbywają się w Katowicach MDK Południe ul. Sołtysia 25, Sp 35 Ul Zielonogórska 23, SP nr.67 Ul.Zielona 5, Gliwicach SP nr.28 Ul Marcina Strzody 4. Pierwszy trening jest bezpłatny, więc można przyjść i sprawdzić czy jest to ten sport, który chciałoby się uprawiać.

Kontakt: tel. 600-383-727 lub 
e-mail:
michalbodziony@oyama-karate.eu
Jeżeli posiadasz pomysły odnośnie rozwoju serwisu, chciałbyś coś dodać na stronę itp. 
napisz na e-maila:
 michalbodziony@oyama-karate.eu